10 czerwca 2019, 11:58
Zeszły poniedziałek nie był dla mnie łatwy... Co się dziwić skoro jak zwykle mój upór spowodował gniew mojego Pana, rozgoryczenie, niezadowolenie. Jego fala zalała całe moje ciało.
Nie ma to jak dostac karę cielesną, żeby nauczyć sie posłuszeństwa...
Jestem bardzo trudna do ułożenia, uparta, nerwowa, przekorna. Taka jestem i chyba jestem dla niego wyzwaniem, takim kamieniem do oszlifowania, trudną suką do wytresowania. Niczym agrsywny pies w szkole tresury. Tresura to dobre słowo :)
Moja przygoda w miniony poniedziałek zaczyna się od ostrych, mocnych uderzeń w pośladki cieniutkim kablem. Boli, piecze i czuję, że ledwo usiądę. To nie koniec bo mam zawiązane oczy a na moje sutki i rany na pośladkach spływa gorący wosk. Trudno nazwać to tresurą, ale kara była jak najbardziej zasłużona. Karze mi sie nauczyć chodzić na kolanach w jedną i drugą stronę. Kolana bolą ledwo na nich idę, ale liczę każde przejście. Wstajemy on mnie zabiera do łazienki, zawiązuje oczy, zakłada knebel, przywiązuje mnie nagą z rękoma w górze do grzejniki, żeby tego było mało przypina klamerki do sutków polanych woskiem. Kara? Tak kara bo to nie tresura, tresura odbywa się każdego dnia dopóki nie sprzeciwiam się. Każdy sprzeciw to kara.
Pan potrafi wyjśc i nie wrócić, a to boli. To jest największa kara gdy nie ma go obok, gdy nie widzę jego spojrzenia, jak patrzy na mnie z góry. Patrzy na mnie z pogardą i pożądaniem. On potrzebuje suki a ja Pana. Taki układ powoduje, że każdy w domu zna swoje miejsce.